"Harry,Harry poczekaj!-krzyczał z dala mały grubszy chłopczyk.Harry obrócił się i z uśmiechem podał rączkę chłopczykowi bo tamten zmęczony uklękł na chodniku.Harry wiedział,że chłopczyk miał problemy z zdrowiem przez jego wagę,ale czasem zapominał.Po chwili do Lou,który bardzo dyszał podbiegła mama Harry'ego.
-Nic ci nie jest kochanie?
Skarciła małego Harry'ego i powiedziała z podwyższonym tonem.."Harry nigdy więcej nie biegaj tak szybko,widzisz co z Lou?!".Mały chłopczyk zakrył rączkami twarzyczkę i uronił malutką łzę.Nie lubił gdy mama na niego krzyczała,a robiła to często od kąt odszedł tatuś.Mama mówiła,że tata ich już nie kocha i ,że Harry ma o nim zapomnieć.Było to naprawdę ciężki przeżycie dla tak małego dziecka.Na szczęście miał przyjaciela,ale o niego też się martwił.".
*wiele lat później*
Szpitalny korytarz..szare,smutne i przygnębione ściany.Harry siedział na jednym z krzeseł w korytarzu mocno zaciskając dłonie.Był tak bardzo wykończony.Serce biło tak szybko a z czoła ciekł mu pot chociaż wcale się nie ruszał.Oczy utknęły na jednym punkcie..wśród pustego korytarzu.Powoli uniósł dłoń by poprawić lok,padający na jego czoło..obok niego stała blada i przerażona pani.. Harry dobrze wiedział kto to.Przecież to część Louisa..Jego rodzina..tak to jego mama.Płacząca w ramię jego własnej matki.Wzrok obu kobiet był tak bardzo krępujący i oschły,że chłopak nie potrafił długo patrzeć się w ich zaszklone oczy.Od wielu godzin w głowie słyszał tylko jedno zdanie.. "Louis przeżyje".Tak zaczyna a może i kończy się historia.Mały grubszy chłopczyk u którego wykryto wadę serca i jego przyjaciel-całkiem zdrowy z loczkami na głowie..Po wielu godzinach walki o życie..lekarz wychodzi na korytarz.Twarze obu kobiet natychmiastowo pochyliły się ku niemu.
-Co z moim synem?!-krzyczała przerażona pani Tomlinson.
Doktor przełknął powoli ślinę i otarł pot z czoła.Harry uważnie słuchał słów lekarza i słyszał za razem bicie własnego serca.
-Operacja się udała,Louis żyje.-tylko tyle był w stanie powiedzieć,po tym jak wpatrywał się w zaszklone i pełne żalu oczy matki,która tak bardzo kocha swoje dziecko.
Harry popłakał się.Sam dziwił się,że nie zrobił tego wcześniej,ale tak właśnie łzy płynęły po jego bladych policzkach.Był szczęśliwy..pierwszy raz w życiu.
Tydzień później razem odwiedzają Lou w szpitalu.Delikatnie uchylając drzwi ujrzeli małą chudą już istotkę z podkrążonymi oczętami.Matki zbliżyły się powoli,Harry pozostał jednak w progu drzwi.Po tej ilości leków chłopak był naprawdę wycieńczony.Otworzył powoli oczy i uśmiechnął się na widok ukochanych osób.Pewnie macie teraz dużo pytań..skąd znają się obie kobiety i kim są dla siebie Louis i Harry?Odpowiedzi są tak skomplikowane i zarazem niesamowite,że lepiej usłyszeć je od nich samych. [..] matki postanowiły zostawić swoich synów.Harry powolutku usiadł obok przyjaciela..pogłaskał jego rękę..a następnie policzek.Louis był szczęśliwy.Już po wszystkim,już po tym piekle.Chłopak o lokowanych włosach z urzekającymi dołeczkami na twarzy miał 17 lat,Lou był 2 lata starszy.
Ale może by dokładnie przytoczyć historię ich obojga cofnijmy się do roku 2009..
Chłopcy są wtedy młodymi,pełnymi życia ludźmi.Nic nie zapowiadało się co do pogorszenia stanu zdrowia Lou.Byli szczęśliwi.Siedzieli tego dnia w ich ukochanym miejscu..było to miejsce w którym oboje czuli się bezpiecznie.Harry rozłożył mały kocyk na pięknej zielonej trawie,kładąc następnie na nim koszyk pełen smakołyków,które zrobiły ich mamy.Louis złapał swojego chłopaka za rękę,a potem oboje zbliżali się do siebie coraz bardziej.Czuli swoje ciepłe oddechy na szyi.Oboje zapewne nigdy nie zapomną smaku tego pocałunku.Był szczery i prawdziwy.W tej chwili sami odpowiedzcie sobie na pytanie kim byli dla siebie..Jay Tomlinson kochała Harry'ego tak samo jak Louis.A Anne Cox kochała Louis'a tak samo jak on jej syna.Od zawsze wiedzieli,że są dla siebie stworzeni.Pocałunek był niezapomniany a Louis bardzo kochał usta Harry'ego.Można stwierdzić,że tego typu sytuacje były dla nich ukojeniem.Zapominali o Bożym świecie i po prostu pamiętali o jednym.. o miłości.Oboje oczywiście chodzili do szkół.Tam nikt nie wiedział o uczuciu jakim siebie darzą.Było to naprawdę przykre i trudne dla nich obojga.Wyobraź sobie..kochasz kogoś a nie możesz ukazywać mu tego przed znajomymi i innymi ludźmi.Nie możesz..dlaczego?Boisz się,że odrzucą i nie zrozumieją waszej miłości.Jak się czujesz?Serce kłuje,nie?Dlatego właśnie takie chwile w których mogli odizolować się od świata powszedniego były dla nich świętością.Ludzie to potwory,a wiesz czemu tak sądzę?Zapewne nie,ale czytaj z uwagą a się dowiesz.Feralnego dnia jak zwykle obaj chłopcy przychodzą do szkoły..mijają się na korytarzu jak chłodne cienie..podchodzą do swoich szafek.Louisa była naprzeciwko Harry'ego.Na nich nawieszone kartki z większym napisem"nie tolerujemy pedałów w naszej szkole" a pod nim drobne podpisy uczniów.Harry zatrzymał chwilę swoją dłoń na kartce i stał tak jakby serce pękło mu na pół..bo może i nawet tak było.Louis pobiegł ile sił w nogach w stronę toalety,a jego chłopak za nim.Upadł pod drzwiami i zaczął szlochać.Harry wiedział doskonale,że Lou to silny chłopak,zawsze podziwiał go za to.Sam nie wiedział co ma zrobić..więc uklęknął i chwycił delikatnie podbródek chłopaka.I szeptem rzekł " Nikt ani nic nie zniszczy naszej miłości".. Potem już tylko widział natychmiastowe zwiększenie się źrenic Louis'a i to jak upada..dalej nieco zaciemniło mu się przed oczami,ale wiedział,że musi coś zrobić.Był roztrzęsiony.Louis leżał na podłodze nieprzytomny i do tego nie wiedział co z nim.Więc wybiegł na korytarz..był pusty.Biegał i biegał ale nikogo nie było,aż na drodze stanęła mu jedna z pielęgniarek,która właśnie wybierała się do domu.Pomogła mu..przyjechała karetka i zawiozła Louisa do szpitala a tam zaczęło się piekło.Piekło które skończyło się 2 lata później.Właśnie tego dnia w szpitalu,kiedy lekarz powiedział,że operacja się udała.Potem ciągle odwiedzali Louisa,starali się by wrócił do normalności,ale on nie zdawał się do tego dążyć.Z dnia na dzień wyglądał coraz gorzej ale jego ukochane osoby nie zwracały na to zbytniej uwagi..myślały,że tak będzie przez dłuższy czas.Aż pewnego dnia Harry wybrał się ponownie do szpitala..poszedł powolnym krokiem do sali na której leżał jego chłopak.Znów poczuł jak serce podchodzi mu do gardła gdy zamiast swojego skarba zobaczył tylko pielęgniarkę zmieniającą zakrwawioną pościel.Czym prędzej pobiegł do lekarza Lou i spytał go wprost "Co stało się z Louisem Tomlinsonem?!" jego tętno było tak szybkie,że Harry nie mógł złapać tchu.Lekarz zacisnął jedną z pięści i powiedział.. "Pan Tomlinson był ciężko chory..miał chore serce i niedawno wykryto u niego raka.Był dorosły i prosił o nieinformowanie o tym swojej rodziny ani przyjaciół..błagał mnie o to a ja nie mogłem odmówić.Takie są prawa pacjenta".Harry zamarł."Co to znaczy..?"."Mój pacjent zmarł wczoraj..,naprawdę mi przykro".Gdybyście tylko widzieli twarz Harry'ego..to śniła by sie wam ta twarz co noc.Nie można opisać uczuć tego chłopaka.Bóg odebrał mu go..odebrał mu osobę,którą kochał nad życie.Harry długo zadawał sobie to pytanie "Dlaczego On?!"Nie radził sobie z tym..nie był w stanie przyjść na pogrzeb,nie miał siły.Matka starała się mu pomóc,ale odrzucał jakiekolwiek propozycje pomocy.Odizolował się od ludzi i nie rozmawiał z nikim.Kiedyś napisał list..nie wiadomo tak naprawdę po co skoro Louis nie żył,ale napisał go właśnie do niego.Treść listu brzmiała..:
"Drogi Louis'ie zapamiętałem Cię jako małego grubiutkiego chłopczyka biegającego ze mną po parku.Pamiętaj ,że Cię kocham i zawszę będę..nasza miłość jest wieczna i mam nadzieję,że o tym pamiętasz.Zbyt wiele pięknych chwil razem przeżyliśmy bym mógł je opisać,ale Ty doskonale je pamiętasz.Kochałeś je wspominać.Jestem pewny,że jest Ci dobrze gdziekolwiek jesteś i wyobrażam sobie,że mieszkasz w Francji..mieście miłości gdzie zawsze planowaliśmy wspólnie zamieszkać,że masz mały przytulny domek i czekasz na mnie.A moim zadaniem jest Cię znaleźć.Chyba kiedy nadejdzie czas spotkamy się,ale nie dziś.Dzisiaj dopiero poznajesz to miasto a jak się zadomowisz.. ja przyjdę."
Twój Harry.
Był 14 luty..walentynki.Dla chłopaka był to bardzo ciężki dzień i chciał by jak najszybciej się już skończył.Zawsze przypominał sobie jak wysyłali sobie piękne kwiaty z karteczkami w ten dzień.Dużo mineło od odejścia Louis'a ale i tak rana była zbyt głęboka.Z przemyśleń wyrwał go dzwonek do drzwi.Otworzył je a za nimi ujrzał dostawcę kwiatów z bukietem i karteczką,taką jak rok temu.Harry wziął podarunek i zdezorientowany odłożył bukiet.Jak najszybciej wziął telefon i wykręcił numer kwiaciarni..zapytał się o nazwisko Louis'a i kwiaty,które dostarczono..Kobieta odpowiedziała,że to nie pomyłka a owy pan zapłacił z góry za kwiaty na następne kilka lat i prosił ich o to byśmy je dostarczyli pod ten adres.Harry podziękował kobiecie za odpowiedź,odłożył słuchawkę i postanowił przeczytać karteczkę dołączoną do bukietu.Widniał na niej napis:
"Moja miłość do Ciebie jest wieczna "-Louis
********
Jak się Wam podobało? ;) Może być ta historia?Wiem to nie kolejny rozdział,ale za to dość dobry one shot.Oceńcie i jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarze.Kocham Was xx
~~ By Anka
Piekne normalnie sie poplakalam.... Cudo
OdpowiedzUsuńpopłakałam się, na prawdę :C masz talent... Przepraszam, ale nic więcej nie umiem napisać po tym shocie, piękne a zarazem smutne :C
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ;') nie myślałam,że komukolwiek się spodoba,ale naprawdę mi miło.
UsuńAż się popłakałam... Cudowny
OdpowiedzUsuńpięknie, podoba mi się ! ♥
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie. jest już drugi rozdział <3
love-is-escape.blogspot.com
o matko, cudowny <3
OdpowiedzUsuńten pomysł z kwiatami.. piękniej się nie dało
Tak sobie siedze w mroźny wieczór, za oknem zamieć śnieżna i mówie sb że poczytam kilka one shotów. Teraz jakos nie trafiały do mojego gustu (ktore czytalam) dopóki nie spotkalam sie z tym. Cu-do-wny i tyle w temacie. Az sie poplakalam. Moj komentarz nie ma sensu ale chce napisac ze masz wielki talent (nawet nwm czy to przeczytasz minal rok ot tego shota ale okeej x ) pozdrawiaam
OdpowiedzUsuń